Góra Żar

Zbigniew Markowski

GÓRA DOBRYCH WIATRÓW

Za sprawą ukształtowania terenu – jeszcze 20 milionów lat temu, w czasie tak zwanej ortogenezy alpejskiej – nad górą Żar wieją dobre wiatry. Dzięki temu nie tylko (jak na równinach) latem, ale i jesienią bardzo często spotkać można kominy: silne prądy wznoszące, z których korzystają szybownicy. Mekką pilotów góra była od dawien dawna: jeszcze w okresie międzywojennym, gdy pionierzy polskiego szybownictwa szukali odpowiedniego miejsca do swoich lotów rozpatrywali przeróżne kandydatury. Badali Czerwone Wierchy w Tatrach, Howerlę (dziś najwyższy szczyt Ukrainy) oraz beskidzką Babią Górę. Wszystkie kryteria spełniała jednak tylko góra Żar – dlatego jesienią 1935 roku konnym zaprzęgiem dowieziono do jej podnóża aparat latający Wrona – bis. Na szczyt Żaru szybowiec wniesiono ręcznie. Pierwszy lot zaskoczył wszystkich – trwał ponad cztery godziny: to przesądziło o budowie w tym miejscu lotniska przystosowanego do startu z lin gumowych. Postało ono już rok później i przyczyniło się do wyszkolenia wielu ambitnych pilotów.

Od tego czasu szkolenie trwa nieprzerwanie – w okresie okupacji latali tu Niemcy, bezpośrednio po wojnie, zaledwie miesiąc od kapitulacji Berlina na beskidzkim niebie pojawiły się polskie szybowce – tym razem pod auspicjami Związku Harcerstwa. W 1948 roku rozegrano tu pierwsze po wojnie zawody szybowcowe, dwa lata później góra zagrała w filmie Leonarda Buczkowskiego „Pierwszy start”. W tym zapomnianym już dziś – nieco dydaktyzującym – obrazie obyczajowym w roli junaka Franciszka Mazura debiutował dwudziestoletni wówczas Stanisław Mikulski – późniejszy kultowy kapitan Kloss z Abwehry.


ZBIORNIK I KOLEJKA

Dzisiejszą ofertę szkoły szybowcowej uzupełniają amatorzy lotniarstwa i motolotniarstwa. Ale od lat siedemdziesiątych Żar pełni jeszcze jedną istotną funkcję: w górze mieści się jedyna podziemna i druga co do wielkości w Polsce elektrownia szczytowo – pompowa. To dlatego na samym szczycie zlokalizowano czworoboczny, gigantyczny zbiornik o długości 650 metrów mieszczący ponad dwa miliony metrów sześciennych wody; by utrzymać żywioł w ryzach trzeba było obwałować basen na wysokość trzydziestu metrów, dno zaś – wyłożyć przekładańcem żelbetowo – asfaltowym. Moc elektrowni brutto to 500 megawatów, łączna długość szybów wynosi trzy i pół kilometra. Obiekt budowano przez całe lata siedemdziesiąte, do krajowej sieci włączono go zaś pod koniec roku 1979. Pamiątką po budowie jest asfaltowa droga prowadząca na sam szczyt, od 2003 roku – czyli od czasu uruchomienia kolejki na Żar – obowiązuje na niej zakaz ruchu pojazdów mechanicznych. W tych nielicznych przypadkach, gdy wyciąg nie kursuje, na szosę wpuszczane są samochody.

Jeżeli komuś z wytrawnych turystów górskich wagoniki kolejki wydają się znajome – ma rację: tak, pochodzą z Gubałówki. Tutaj – po remoncie i gruntownej modernizacji dostały szansę na drugie życie i dobrze służą odwiedzającym Żar. Ekonomia w przypadku budowy kolei linowo – szynowej miała tu podstawowe znaczenie, bo tory pochodzą również z innego obiektu: wyciągu dla szybowców. Trasa wagoników liczy sobie 1300 metrów długości, różnica poziomów: 300 metrów.


ŻAR DLA KAŻDEGO

Zimą z wagoników korzystają narciarze, pełnię oferty zamyka całoroczny tor saneczkowy, bogata propozycja gastronomiczna oraz możliwość zjazdu z góry na prawdziwie pancernej hulajnodze. Atrakcja w wersji soft to niecałe pół godziny trasy asfaltową szosą, dla orłów przygotowano pięć minut ostrej jazdy – obie opcje kosztują po kilkanaście złotych. Gigantem Żar nie jest – wysokość szczytu nad poziomem morza wyliczono na 761 metrów podczas gdy specjaliści średnią wysokość góry w tym rejonie szacują na kilometr. Ma jednak swój urok polegający na dostępności i uniwersalności: blisko tu do Bielska – Białej, na wierzchołek bardzo łatwo może się dostać każdy. Dla siebie znajdzie tu coś i narciarz początkujący, i doświadczony, propozycją nie do przebicia są szkolenia szybowcowe i lotniarskie. Fani techniki zachwycą się zapewne ciekawą elektrownią, którą – po uprzednim zgłoszeniu telefonicznym – można zwiedzać. Góra Żar jest także miejscem rozgrywania zawodów w biegach górskich.

Warto zabrać tutaj dzieci, które – z całą pewnością – nudzić się nie będą no i są jeszcze wyjątkowej urody widoki na całe pasmo Magurki. Wszystko to podziwiać możemy z kultowej łąki do opalania. Na drugim piętrze budynku meteo przygotowano uzupełnienie: wystawę prezentującą beskidzką przyrodę. Nie powinien omijać góry także turysta pieszy; może zdobycie szczytu nie jest jakimś szczególnym wyczynem, ale prowadzą stąd przeliczne szlaki, warto również – w ramach aktywnego spaceru – zaliczyć wejście czy zejście z Góry Żar.

Historyczna już dziś decyzja o budowie na górze Żar elektrowni spowodowała swego czasu wojnę między szybownikami a energetykami. Tym pierwszym zabrano bowiem najważniejszy atut ośrodka: możliwość startu bez użycia samolotu: z wykorzystaniem gumowych lin i naturalnej pochyłości górskiego zbocza. We wspomnieniach o wybitnym polskim pilocie szybowcowym – Adamie Dziurzyńskim, który długie lata kierował Górską Szkołą Szybowcową „Żar” okres ten nazywany jest nawet epoką nadejścia czarnych chmur. Energetycy wygrali: budynki szybowników na szczycie rozebrano (pozostała tam jedynie stacja meteorologiczna), fanatycy latania musieli przenieść się na tak zwane dolne lądowisko, gdzie z powodzeniem działają do dziś. Dolne lotnisko zlokalizowane jest na stoku o łagodnym pochyleniu (na południowy – zachód), jego średnia wysokość to 375 metrów nad poziomem morza. Choć w teorii realny jest tutaj start z gumowych lin oraz wyciągarki, z możliwości tej piloci korzystają wyjątkowo rzadko i wyłącznie przy sprzyjającym wietrze. Niektórzy szybownicy bardzo cenią sobie start metodami dziś już historycznymi – gumy czy wyciągarka to nawiązanie do najstarszych tradycji tego sportu. Cała operacja przypomina nieco start odrzutowym myśliwcem z pokładu lotniskowca: przyspieszenie w pierwszej fazie ruchu jest naprawdę duże.


Wyświetl większą mapę

zobacz więcej zdjęć

zobacz filmy z Międzybrodzia Bialskiego