Opera Śląska w Bytomiu

Zbigniew Markowski

MUZYCZNE ASPIRACJE

W ostatniej dekadzie XIX wieku na miejscu dzisiejszej opery stał jeszcze drewniany budynek cyrku Blumenfelda. Miasto liczące wówczas 50 tysięcy mieszkańców miało jednak znacznie bardziej ambitne aspiracje – na przełom wieków w okolicach ówczesnej ulicy Cesarskiej – Kaiserstrasse zaplanowano więc dwie ważne inwestycje. Swoją siedzibę (w stanie niemal identycznym jak dziś) uzyskała tam szkoła realna – obecnie Liceum im. Sikorskiego, tuż obok wzniesiono Dom Koncertowy znany w czasach obecnych jako Opera Śląska. Siłą sprawczą powstania Domu Koncertowego był Franz Landsberger – dyrektor Banku Górnośląskiego, meloman – założyciel kwartetu smyczkowego, towarzystwa muzycznego, bytomski celebryta pochodzenia żydowskiego. Potrafił on nie tylko uzyskać od miasta grunt i nieoprocentowaną, wysoką (300 000 marek) pożyczkę, lecz także w szczytne dzieło zaangażować wiele wpływowych osobistości.

Mieszkańcy miasta bez wątpienia spragnieni byli sztuki muzycznej – zwłaszcza tej popularnej: od ponad pół wieku do miasta zjeżdżały zespoły wystawiające i przedstawienia operowe, operetkowe i teatralne. Występy odbywały się zazwyczaj w wypełnionej po brzegi sali hotelu „Sanssouci” przy dzisiejszej ulicy Dworcowej. 1 października 1901 roku uroczyście zainaugurował swoją działalność Dom Koncertowy i – choć w kategoriach znanych sal operowych nie był on placówką dużą (mieścił niespełna 600 widzów w sali teatralnej i niewiele więcej w koncertowej) – od razu wpisal się w kulturalną historię Górnego Śląska. Nie tylko zaproponował publiczności całą serię przedstawień (z wystawianą do dziś „Wesołą Wdówką” Franza Lehara, nie tylko udał się z gościnnymi występami do miast całego regionu, lecz umiał także otworzyć się na sztukę zza granicy – to tu po raz pierwszy na Śląsku (latem 1920 roku) wystawiono „Halkę” Stanisława Moniuszki.


POCIĄG DO SZCZECINA

Gdy na początku 1945 roku przez Bytom przetoczyła się linia frontu reprezentacyjny, neoklasycystyczny budynek autorstwa Aleksandra Böhma w niczym nie przypominał dumnej sali koncertowej sprzed pół wieku. Choć główne walki toczyły się w południowych i zachodnich dzielnicach miasta, także śródmieście poważnie ucierpiało. Ślady ostrzału artyleryjskiego w odległości kilku przecznic od budynku Opery widać zresztą do dziś. Gmach stracił wszystkie szyby, wnętrza zostały zdewastowane; nie wiadomo czy w czasie grabieży, czy podczas wcześniejszej ewakuacji zabrano wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość: zniknęła nawet kurtyna. Budowlę, w której nikt nie dostrzegł niczego wartościowego uratował przypadek w postaci pociągu do Szczecina. W październiku 1945 roku przez Śląsk przejeżdżały wagony z lwowskimi repatriantami: traf chciał, iż w jednym z transportów znaleźli się artyści i pracownicy techniczni opery lwowskiej.

Gdy pociąg dotarł do Gliwic operowi przesiedleńcy udali się z delegacją do zarządzającego województwem generała Aleksandra Zawadzkiego. Wśród posłańców znajdował się reżyser i śpiewak Romuald Cyganik oraz altowiolista Eugeniusz Szłapak – argumentowali oni, iż w transporcie znajduje się dużo osób w podeszłym wieku, które źle znoszą trudy podróży. O wsparcie poprosili legendę polskiego życia muzycznego – Adama Didura. W efekcie pociąg zawrócono do Bytomia, gdzie repatrianci zajęli się doprowadzeniem budynku do stanu używalności. Swoistym paradoksem jest, iż śląska opera wówczas już działała – tyle, że w Katowicach. Już 14 czerwca 1945 roku na deskach Teatru im. Wyspiańskiego wystawiono bowiem „Halkę”. Dopiero w grudniu, po przenosinach do Bytomia, na deskach dawnego Domu Koncertowego wystawiono premierowe dzieła: „Rycerskość wieśniaczą” Mascagniego i „Pajace” Leoncavalla. Nawet wówczas placówka nosiła kuriozalną nazwę „Opery Katowickiej w Bytomiu”, do dziś nazwę tę możemy spotkać w operowych katalogach.


OPERA MEDIALNA

Śledząc historyczne losy bytomskiej sali operowej trudno uwierzyć, że ze splotu przypadków, przekładańca kryzysów i wzlotów powstała instytucja potrafiąca dać dziś tak wiele. Znana i ceniona na całym świecie, posiadająca dorobek repertuarowy godny najwyższego szacunku – ponad 250 pozycji operowych, operetkowych oraz baletowych. Swoją karierę śpiewaczą rozpoczynali tu: Wiesław Ochman, Bogdan Paprocki, Jolanta Wrożyna, Anna Lorenc, Romuald Tesarowicz, z bytomską sceną operową kojarzona jest postać Andrzeja Hiolskiego, który wielokrotnie deklarował, iż właśnie w Bytomiu spędził najlepsze lata swojej muzycznej drogi. W dorobku Opera Śląska ma prestiżowe trasy koncertowe: wystawiała przedstawienia w Czechach, na Ukrainie, we Francji, Włoszech, Hiszpanii, Belgii Holandii, Danii, Stanach Zjednoczonych.

Śląską Operę wyróżnia jeszcze jedno: liczne sukcesy w świecie mediów. To jej dziełem była pierwsza transmisja radiowa w historii polskiej sztuki operowej – słuchacze Polskiego Radia wysłuchali „Halki” Stanisława Moniuszki pod koniec 1945 roku. Zrealizowany przez bytomski zespół kompakt z zapisem „Nabucco” Giuseppe Verdiego uzyskał tytuł pierwszej w Polsce – wpierw złotej, później platynowej – płyty muzyki operowej. Sukcesy wydawnicze były zresztą doskonałym wstępem do nowej sztuki, który Opera Śląska także musiała opanować – sztuki funkcjonowania na rynku. Przebogatą ofertę spektakli na własnych deskach, możliwość występowania w dowolnych niemal przestrzeniach (także plenerowych) uzupełnia imponująca oferta edukacyjna w postaci lekcji artystycznych oraz warsztatów. Szczegóły znajdują się na stronie internetowej Opery Śląskiej. Do gmachu przy ulicy Moniuszki zajrzeć warto nie tylko dlatego, że usłyszymy tam muzykę na światowym poziomie. To miejsce, w którym szacunek dla odbiorcy postawiony jest na najwyższym piedestale, ludzie opery zaś potrafią wyczarować z dźwięków prawdziwie magiczne widowiska.

Pierwszym dyrektorem Opery Śląskiej był artysta dysponujący basem o niezwykle szerokiej skali, jeden z najwybitniejszych śpiewaków operowych świata przełomu XIX i XX wieku – Adam Didur. Zasłyną on kreacjami na włoskich scenach operowych, wielką popularnością cieszył się w Rosji, uzyskał status solisty Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Był prawdziwym pechowcem wśród muzyków – gdy powierzono mu zorganizowanie od podstaw opery w Warszawie termin uruchomienia przedsięwzięcia wyznaczono na… 1 września 1939 roku. Zmarł w Katowicach prowadząc zajęcia dla uczniów szkoły muzycznej. Zgodnie z przekazami ostatnie słowa, jakie wypowiedział wychodząc z sali lekcyjnej brzmiały „Nie przerywajcie – śpiewajcie dalej”.


Wyświetl większą mapę

zobacz więcej zdjęć

zobacz filmy z Bytomia