Zbigniew Markowski
22 HEKTARY DAWNEJ WSI
Kiedy na początku lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku podejmowano poważne, polityczne decyzje w sprawie Parku Kultury i Wypoczynku, w planach – między innymi – znalazło się muzeum etnograficzne. Jak wielka może być różnica między koncepcjami na papierze a rzeczywistością okazało się już wkrótce, bo decyzje o ostatecznym kształcie placówki podjęto dopiero w 1959 roku. Powołano nie muzeum w budynku, lecz cały park etnograficzny na 22. hektarach w chorzowskiej części parku. Przez piętnaście lat kształtowano teren, sadzono drzewa i krzewy, formowano stawy, przede wszystkim zaś – przenoszono z innych terenów całe budowle. Pierwszy (w 1964 roku) do Chorzowa przyjechał drewniany wiatrak datowany na początek XIX wieku: przywieziono go z okolic Pszczyny, z miejscowości Grzawa.\
Obiekt do dziś jest perełką zbioru: w czasach gdy pracował, całą konstrukcję można było obrócić w stronę wiatru przy pomocy dyszla zwanego łogonem; wiatrak obracał się na rolkach przesuwanych wzdłuż szyny. Całość spoczywała na obmurowanej osi zwanej kozłem. Grzawski młyn jest też aktorem filmowym. Wystąpił w poetyckiej realizacji reżysera Lecha Majewskiego – „Młyn i krzyż” – film jest przeniesieniem na ekran obrazu Breugla – „Droga Krzyżowa”. Premiera dzieła odbyła się w 2011 roku. Gdyby nie biegnąca tuż za wiatrakiem linia energetyczna, moglibyśmy odnieść wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie. Odczucie takie może nas jednak w Parku Etnograficznym spotkać na każdym kroku – zadbano tu o autentyzm. Nie tylko dlatego, że tu i ówdzie można spotkać konie, owce, kozy (o licznych pszczołach w historycznych ulach nie wspominając. Nie tylko dlatego, że chałupy i budynki gospodarcze za sprawą przedmiotów życia codziennego sprawiają wrażenie dopiero co opuszczonych przez gospodarzy. Głownie dlatego, że to wieś prawdziwa i kompletna.
![](https://poznaj-slask.pl/wp-content/uploads/2022/02/01-12-1024x683.jpg)
KOŚCIÓŁ Z ZATAPIANEJ WSI
Jest tu niemal, co naszym przodkom potrzebne było do życia. Domów mamy całe mnóstwo, ale jest i szkoła, karczma, pole uprawne, dobrze zagospodarowane ogródki. Ze szczegółami wcale nie jest gorzej: kwiaty w oknach, wyposażenie izb czy wystawy tematyczne pozostawiają niewiele do życzenia. Może tylko tyle, że czasem udaje się wykryć przedmiot niezgodny z deklarowaną na opisie epoką. Ale wszystko tu działa, pracuje i służy ludziom. W karczmie można się najeść, w otoczeniu barci – skosztować miodu, lekcje muzealne odbywają się w szkole: w dawnych ławkach, przy historycznej tablicy. Latem można także uczestniczyć w mszach, bo w samym środku skansenu stoi kościół. Osiemnastowieczna świątynia pod wezwaniem św. Józefa Robotnika do początku lat siedemdziesiątych służyła mieszkańcom podraciborskiej wsi Nieboczowy, do Chorzowa trafiła w roku 1995.
Nieboczowy oraz pobliska Ligota Tworkowska leżą w miejscu, gdzie zaplanowano budowę przeciwpowodziowego zbiornika „Racibórz Dolny” – wsie zostaną więc zatopione. Świątynia zostanie jedyną dużą materialną pamiątką po Nieboczowach. Gdy Park Etnograficzny udostępniano zwiedzającym było tu 30 obiektów, dziś mamy ich ponad dwa razy więcej, z czasem ma ich zresztą wciąż przybywać. Budowle pochodzą z Beskidu Śląskiego, okolic Lublińca, Pszczyny, Rybnika, Zagłębia Dąbrowskiego oraz tak zwanego poderegionu podgórskiego. W obszerniejszych obiektach urządzono wystawy stałe: stodoła z Istebnej zawiera ekspozycję „Mechanizacja na wsi od poł. XIX do poł. XX w.”, spichlerz z Simoradza wystawę „Kto dobrze orze mo chleb w komorze”. Stodoła z Grzawy jest miejscem prezentacji dawnych powozów konnych oraz sań, w śmiłowickim spichlerzu pokazana jest praca przedstawicieli ginących zawodów: bednarza, kowala czy cieśli. Spichlerz z Warszowic zawiera wystawę o dawnym praniu, gdzie w historycznym przekroju poznajemy narzędzia służące do utrzymania ubrań w czystości: od balii aż po pralkę „Frania”.
![](https://poznaj-slask.pl/wp-content/uploads/2022/02/02-11-1024x683.jpg)
ETNOGRAFIA ŻYWA
Mocną stroną GPE jest oferta edukacyjna dla szkół, dotyczy ona nie tylko historii, lecz także nauk przyrodniczych czy literatury. Elementarz mojego dziadka, Wróżby andrzejkowe, Strachy śląskie, Marzanna i gaik, Sobótki świętojańskie, Byliny w wierzeniach ludowych, Zioła lecznicze i przyprawy, Zagroda pełna zwierząt – to tylko niektóre tematy oferowanych lekcji. „Chłopów” Reymonta można tutaj poznawać w autentycznym otoczeniu dawnej wsi. Są też warsztaty artystyczne, na których tworzy się dzieła w drewnie, wiklinie oraz glinie. Ofertę dla młodszych odwiedzających uzupełniają konkursy oraz wakacyjne programy (także półkolonie) dla tych, którzy lato spędzają w mieście. Choć w tym przypadku możemy mieć wątpliwości, czy czasem nie chodzi jednak o wieś.
GPE prowadzi także badania naukowe – etnograficzne, związane z architekturą drewnianą, pielgrzymkami chasydzkimi, wydawane są tu publikacje popularyzatorskie i naukowe. A jest jeszcze oferta dla całych rodzin: cykliczne imprezy poświęcone konkretnym zagadnieniom: Dzień Miodu, Święto Ziół czy Jarmark Produktów Tradycyjnych. Tradycyjna jest też współpraca z artystami, którzy organizują tutaj plenery (a jest co malować czy rysować), wystawy i spotkania. Swoje prace prezentują w Parku Etnograficznym uczniowie pobliskiego Liceum Plastycznego położonego po drugiej stronie czteropasmówki.
![](https://poznaj-slask.pl/wp-content/uploads/2022/02/03-13-1024x683.jpg)
Górnośląski Park Etnograficzny miał onegdaj niespotykanego gościa. Historyczne obiekty w Chorzowie postanowiła zwiedzić autentyczna foka. Choć zwierzak taki – w odróżnieniu od stada owiec ze skansenowej owczarni – dość słabo komponuje się z otoczeniem, foka nie dała za wygraną. Uciekinierkę z pobliskiego ZOO w końcu odstawiono z powrotem do miejsca zamieszkania. Może szkoda – byłaby na pewno jeszcze jedną atrakcją Górnośląskiego Parku Etnograficznego. Ale nawet jeżeli w skansenie nie ma akurat żadnej foki, też warto się tam wybrać – zwłaszcza że w niejednej zagrodzie usiądziemy przy plenerowym stole, by zjeść własne kanapki. No i przede wszystkim odpoczniemy od zgiełku – to prawdziwa wieś, choć położona w samym sercu Górnego Śląska. Wieś z przyrodą, ptactwem i prawdziwą, historyczną atmosferą. Czasem tylko – gdy na zlokalizowanym opodal Stadionie Śląskim padnie bramka – usłyszymy kibiców albo zespół grający dla publiczności za ogrodzeniem. To jeszcze jeden przykład na tezę o zaskakującym nas na każdym kroku Górnym Śląsku. W mieście, które do niedawna szczyciło się (jak gdyby było czym) czynną hutą stali położoną w ścisłym centrum, w którym od dawna pracują potężne zakłady chemiczne, gdzie olbrzymie osiedle mieszkaniowe wzniesiono przy jednej z najbardziej ruchliwych dróg w kraju – wystarczy przejść kilkaset metrów, by znaleźć się w autentycznej, dziewiętnastowiecznej wsi. Tam, gdzie ważny jest szczegół – gdzie jeśli jest zagroda, to musi być i studnia, gdzie przy drodze stoi kapliczka, a pszczoły – jak przed wiekami – pracowicie zbierają miód.
Wyświetl większą mapę