Gmach Sejmu Śląskiego w Katowicach

Zbigniew Markowski

6 KILOMETRÓW TAJEMNIC

Zdecydowana większość osób odwiedzających ten gmach patrzy na niego z perspektywy petentów Urzędu Marszałkowskiego, Urzędu Wojewódzkiego lub Śląskiego Kuratorium Oświaty. Nieliczni szczęśliwcy wykorzystali okazję (nadarzającą się na ogół raz w roku) i oglądali gmach Sejmu Śląskiego jako miłośnicy niezwykłej architektury. Budynek ma swoje sekrety: kilka podziemnych tuneli ewakuacyjnych (z czego jeden – o długości niemal 90 metrów zachowany w całkiem niezłym stanie), komorę skarbca (z możliwością zalania go razem ze złodziejami w przypadku prób kradzieży) czy schron zorganizowany przez Niemców w czasie II wojny światowej i zamieniony później na kryjówkę przeciwatomową. Ale nawet gdyby tych tajemnic nie było, jest się czym zachwycać, bo długość korytarzy wynosi tutaj 6 kilometrów, jest pięć kondygnacji nad poziomem ziemi i dwie pod ziemią.

Okazały gmach jest nie tylko największą budowlą międzywojennej Polski (161 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni), nie tylko pierwszym obiektem parlamentarnym kraju, ale także pamiątką po górnośląskiej autonomii. Gdy Katowice w lipcu 1922 roku zostały stolicą województwa szybko okazało się, że pilnie potrzebna jest sejmowa sala. Od dwóch lat obowiązywał bowiem uchwalony przez Sejm Ustawodawczy Statut Organiczny Województwa Śląskiego noszący także nazwę Ustawy Konstytucyjnej. Na mocy tego aktu region miał posiadać własny Sejm (z kompetencjami w zakresie między innymi: języka urzędowego, ustroju, podziału administracyjnego, oświaty, policji, zarządzania wodami i energią elektryczną) oraz własny Skarb Śląski. Tymczasowo posłowie wprowadzili się do byłej pruskiej szkoły budowlanej (dziś Akademia Muzyczna przy ulicy Wojewódzkiej), jednak niemal natychmiast podjęto decyzję o budowie reprezentacyjnego gmachu na potrzeby władzy ustawodawczej i wykonawczej. Przy ulicy Francuskiej władze zakupiły dużą działkę, później zaś – ogłosiły konkurs.


BŁYSKAWICZNY KONKURS

Na przygotowanie projektów architektom dano tylko 4 miesiące, ale plon przekroczył najśmielsze oczekiwania – być może z powodu prestiżu jaki niosło za sobą wymyślenie pierwszego w Polsce parlamentu. Swoje prace nadesłało 67 zespołów, we wrześniu 1923 roku wybrano koncepcję z Krakowa, autorstwa panów: Kazimierza Wyczyńskiego, Piotra Jurkiewicza i Stefana Żeleńskiego. Ostatni z architektów zmarł niedługo po ogłoszeniu wyników konkursu i nie zdążył się już nacieszyć bardzo wysoką nagrodą pieniężną. Wyrafinowanych oczekiwań organizatorów tak naprawdę nie spełniała żadna koncepcja: wymagano dużej ilości pomieszczeń (dziś jest ich ponad 600), apartamentów mieszkalnych dla marszałka i wojewody, sali sejmowej, różnych wejść. Budowla miała mieć charakter monumentalny i reprezentacyjny, zakazano jednak inspiracji gotyckich, które kojarzyły się z budowlaną tradycją Prus. To co zaproponowali krakowscy architekci zaczęto wdrażać w życie wbijając pierwszą łopatę późną wiosną 1924 roku. Choć uroczyste poświęcenie obiektu z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego odbyło się w maju 1929 roku, prace wykończeniowe ciągnęły się jeszcze przez trzy lata.

Konkursów było zresztą więcej: dotyczyły one wyposażenia sal i gabinetów, rzeźb, nawet drobnych elementów wystroju. Całą inwestycję sfinansował Skarb Śląski, mieszczący się zresztą w tym właśnie budynku. Gmach posiada wewnętrzny dziedziniec poświęcony owalnej sali sejmowej oraz cztery skrzydła kojarzące się z architekturą obronną. Górną część elewacji zdominował pas z płaskorzeźbami przedstawiającymi orły legionowe, kartusze z literami „RP”, herby śląskich miast oraz liktorskie rózgi. Niektóre źródła wspominają, iż od północy miano dodać jeszcze jeden rzymski element – napis „Caveant consules ne quid detrimenti Res Publica capiat” (niechaj czuwają konsulowie, by republika nie doznała uszczerbku), który jednak nie bardzo pasował do polskiej rzeczywistości politycznej po zamachu majowym. Oglądana z zewnątrz modernistyczna świątynia władzy robi duże wrażenie, które potęguje się jeszcze, gdy wejdziemy do środka.


ŚWIĄTYNIA WŁADZY

Zachwyca sięgający do poziomu trzeciego piętra westybul z okazałym kandelabrem, wielkie wrażenie robi Sala Recepcyjna obecnie zwana Marmurową. W okresie międzywojennym to właśnie tutaj organizowano bale i przyjęcia: wizerunki licznych gości odbijały się w ogromnych lustrach, do tańca grała orkiestra usadowiona na własnym (jednym z trzech) balkonie. Kiedy podczas II wojny światowej obiekt stał się siedzibą partyjnego przywódcy – gauleitera, salę przebudowano według wskazówek Alberta Speera – architekta zaangażowanego w ruch nazistowski. Speer wzorował się w tym przypadku na innym własnym projekcie – gabinecie Hitlera w tak zwanej Nowej Kancelarii Rzeszy. Podobieństwo było na tyle duże, że sala mogła zagrać swój pierwowzór w filmie „Stawka większa niż życie”. W okresie wojny bezpowrotnie zniknęło z budynku mnóstwo elementów wyposażenia, między innymi przepiękny kilim z Sali Sejmowej.

Pod koniec 2014 roku zakończył się remont Sali Sejmowej, który miał przywrócić jej przedwojenny wygląd – zgodny z projektem Ludwika Wojtyczki. To czego do tej pory brakowało, odtworzono na podstawie dawnych fotografii: renowacji poddano meble, dodano odpowiednie fotele i krzesła (Wojtyczko zaprojektował krzesła pokryte wołową skórą sprowadzoną z Wielkiej Brytanii), zrekonstruowano dębowy parkiet. Sala służy dziś obradom Sejmiku Samorządowego Województwa Śląskiego, choć zdarza się jej także pełnić i inne role. Tam właśnie Teatr Śląski wystawił sztukę „Terror” w reżyserii Roberta Talarczyka – opowieść o procesie sądowym niemieckiego pilota wojskowego Larsa Kocha, który lekceważąc rozkazy zestrzelił opanowany przez terrorystę samolot pasażerski. Dzięki urządzeniom do głosowania widzowie mogli osądzić nieszczęsnego wojskowego przy pomocy czerwonego lub zielonego guzika. Dwupoziomowa Sala Sejmowa posiada 80 miejsc dla posłów oraz prezydium, 30 siedzisk dla przedstawicieli władzy wykonawczej, 30 miejsc prasowych i 120 dla publiczności. Salę otacza korytarz z rzeźbionymi wizerunkami postaci zasłużonych dla polskości Górnego Śląska, naturalne oświetlenie zapewnia przeszklona kopuła dachowa.

Gmach posiada jeszcze jeden niezwykły element: windę paciorkową zwaną także dźwigiem okrężnym. Ten rodzaj windy nie zatrzymuje się, jego pasażer – korzystając z niewielkiej prędkości mechanizmu (30 centymetrów na sekundę) – wchodzi po prostu na jednym piętrze i wychodzi na innym. Otwarte kabiny, których w przypadku katowickiego urzędu jest 14 po zakończeniu jazdy do góry wracają na dół. Zasada działania podobna jest do czerpaka kubełkowego. Windę uwielbiają dzieci, na pociechy trzeba tam jednak bardzo uważać: nigdy nie wiadomo na którym piętrze maluch raczy wysiąść. Jeśli weźmiemy pod uwagę 400 – metrowy obwód każdego z czterech skrzydeł – jest się gdzie schować.


Wyświetl większą mapę

zobacz więcej zdjęć

zobacz filmy z Katowic