Cafe Jerozolima w Będzinie

Agnieszka Rusek

Na Śląsku i w Zagłębiu możemy spotkać wiele urokliwych kawiarni. Każda z nich różni się od siebie wystrojem, klimatem, czy serwowanymi specjałami. Można więc rzec, że każda z nich jest wyjątkowa na swój sposób. Chciałabym wyróżnić jednak jedną kawiarnię – a jako miłośniczka kawy – byłam w wielu, która skradła moje serce. Wspomniana przeze mnie kawiarnia znajduje się w Będzinie, zaraz przy dworcu, a swą wyjątkowość zawdzięcza temu, że jest połączona wraz z muzeum żydowskim.
Cafe Jerozolima to lokal, w którym poznamy historię Żydów, również tą powojenną oraz będziemy mogli podziwiać przedmioty, które kiedyś do nich należały. Piękne stoły, maszyny do pisania, stare ubrania, a nawet i fotografie tylko czekają, aby ktoś je adorował i nigdy nie zapominał. Dodatkiem będzie pyszna kawa z kardamonem, której zapach roznosi się po całym wnętrzu.

Nie licząc cudownej idei tego miejsca, chciałabym wspomnieć o właścicielu kawiarni, który wkłada w jej rozwój całe swoje serce i z pasją opowiada o historii. Mi udało się z nim porozmawiać i chciałabym, abyście również ze mną przeżyli tą przepiękną drogę do poznania czegoś nowego, a może i dla niektórych bardzo osobistego.

– Skąd pomysł na to miejsce i kiedy powstało?

– Powstało 8 lat temu, w 2015 roku. W tej lokalizacji – od półtora, ponieważ byliśmy zmuszeni się przenieść. Wnuk byłego właściciela, który był inspiratorem założenia Cafe Jerozolima, postanowił nas wyrzucić z ulicy Modrzejowskiej 44, bo chciał założyć Żabkę. Jednak żadna Żabka nie powstała, bo lokal stoi pusty, ale za to wyszło nawet na lepsze, ponieważ jesteśmy aktualnie domu żydowskiej rodziny Wekselmann. Jest to dom przedwojenny, kupiony jednak już po wojnie przez Polaków. Ma oczywiście swoją piękną historię. A my przekazujemy ją od półtora roku, będąc tu, w nowym miejscu. Tutaj znajduje się siedziba naszej fundacji. A skąd pomysł? A w zasadzie aż dwa. Pierwszy jest taki, że zgromadziłem tyle rzeczy, że już nie miałem gdzie ich trzymać i w końcu postanowiłem też podzielić się ich ładnością i historią z mieszkańcami Będzina. A drugi pomysł był taki, że byli mieszkańcy Będzina przyjeżdżali, a Będzin jaki jest, to każdy widzi. Nie mieli gdzie usiąść, nie mieli gdzie rozmawiać o historii, o swoich rodzicach. I tak postanowiłem, że stworzę takie miejsce, w którym wszyscy będą czuli się dobrze, jak u babci w domu. Pomysłodawcą nazwy był niestety już nieżyjący (Bernard Dov) Beni Lemel, który mieszkał na Modrzejowskiej 44, a po II wojnie uciekając przed prześladowaniami ze strony Polaków, osiadł w Izraelu, w Jerozolimie. Po latach uznał, że Jerozolima jako kolebka wielu kultur, szczególnie religii, będzie nazwą tego miejsca. I tak zostało.

– Skąd te wszystkie meble?

– Część z nich, jest moimi rodzinnymi meblami, a część jest pozyskanymi, kupionymi, oddanymi przez mieszkańców Będzina, które np. pozyskali, które były pozostawione przez żydowskich mieszkańców miasta. Pasja, jeszcze raz pasja. Odkrywanie, chodzenie po strychach, piwnicach, po wyburzeniach, wszędzie tam, gdzie można znaleźć ślady historii Żydów.


– Widziałam, że organizujecie tutaj również wydarzenia.

– Tak, to miejsce, jest również miejscem żywym, czyli edukacja dla młodych ludzi i starszych. Raz organizujemy spotkania i uczymy historii Żydów, nie tylko z okresu Holokaustu. A drugą taką ścieżką jest oczywiście wpisanie się w organizację wszystkich świąt żydowskich, z uwzględnieniem kulinariów, bo to jest coś, co osoby, które przychodzą bardzo ciekawi, są tym niezwykle zainteresowani. Jak przebiegają święta żydowskie, czym się różnią od typowych świąt, np. obchodzonych przez chrześcijan. I rzeczywiście jesteśmy po wesołej i sympatycznej Chanuce. Opowiadamy o kulinariach, częstujemy, zawsze jest muzyka, taka, żeby można było sobie poklaskać, potupać. Zainteresowanie jest ogromne, każdy jest ciekawy jak to wygląda. Ja uczę o kulinariach, mój kolega wchodzi w wątki historii narodu żydowskiego, ale również Tory i Talmudu i genezy tych świąt. A potem jest uczta i taka smakowa, jak i dla uszu. Wszyscy czują się – mamy nadzieję – dobrze. Jesteśmy w stanie w tym miejscu pomieścić nawet 70 osób. Zdarzało się tak, że nasi goście na szafach siedzieli. Ale rzeczywiście tak jest, że eventy cieszą się dużym powodzeniem. Wychodzimy też z kawiarni, bo jesteśmy, pamiętajmy Muzeum i Fundacją Rutki Laskier. Organizuję wyjścia na zewnątrz, czyli chodzimy szlakiem Rutki Laskier, szlakiem kuczek będzińskich oraz zwiedzamy domy modlitwy. Robię wszystko, żeby, pokazać jak blisko byliśmy dawniej, przed wojną, co utraciliśmy w Będzinie po 27 tysiącach żydowskich mieszkańców Będzina. No i to się jakoś sprawdza. Młodzi ludzie chętnie słuchają, a pamiętnik Rutki pozwala nam na to, że możemy przedstawiać historię Żydów Będzina przez pryzmat czternastolatki. W związku z tym mamy punkt odniesienia.

Cafe Jerozolima jest też siedzibą drużyny piłkarskiej Hakoach Będzin, którą reaktywowałem. Tutaj jest manekin ubrany w strój dawnego piłkarza, a tam są proporce. To jest dawna drużyna będzińska, retro futbol, retro panowie, którzy mają również retro stroje. I to jest kolejny mój żywy projekt. Jestem zwolennikiem żywych projektów, bo Auschwitz, Holocaust jest znany – należy usiąść, płakać. Jest oczytany, opisany, wszyscy go znają. Natomiast proszę sobie wyobrazić, że coraz więcej pytań jest o to: – a jak to wyglądało po czterdziestym piątym w Będzinie? Ludzi nie interesuje to, jak było w czasie wojny, bo wszyscy wiedzą, prawda? Mieszkali, przyszli, trzydziesty dziewiąty rok, getto, mordowanie, Auschwitz. Przeżyło trzy i pół tysiąca, a do miasta wróciło może 900 Żydów. Ale ludzie pytają, jak to wyglądało dla tych, którzy zostali. Jak zmieniali nazwiska? Jakie prześladowania? Ja zawsze mówię, 650 od miasta Będzina to jest co najmniej 550 lat wspólnego bycia z Żydami, więc nie można się skupiać tylko na opowiadaniu o Holokauście, który jest trudny, ciężki, ale który wszyscy znają. Ale za to łatwiej jest mówić o Towarzystwie Muzycznym ,,Muza”, o grupie aktorskiej, o piłkarzach. I potem są takie pytania: ,,O, to Żydzi grali w piłkę? O to grali w tenisa?” No tak, oni mieli dwie ręce, dwie nogi. Nie byli podobni do robaka, jak ich pokazywali Niemcy. I to jest to łamanie stereotypu. Właśnie taką mam ideę łamania stereotypów i tworzenia żywych projektów. I takie miejsce jest pozbawione Holokaustu, aczkolwiek sprawne oko dostrzeże pewne elementy. Natomiast dlatego, że tu rozmawiamy o wszystkim. O du..e Marynie, ale równie dobrze możemy rozmawiać o Rosz-ha-Szana, możemy wyznawać sobie miłość w słynnym „pokoju nr 13” . Możemy oglądać Torę z będzińskiej synagogi. Taki miks i przede wszystkim żywe muzeum. Absolutnie jestem zwolennikiem muzeów, takich bez tych papuci. Lubię dotykać przedmiotów. Absolutnie nie przemawiają do mnie muzea multimedialne, gdzie trzeba coś przesuwać. Jak chcesz dotknąć nożyczek krawieckich, to ich dotykasz. Chcesz uciąć papier – ucinasz. I o to mi chodzi, w tym całym pomyśle na Cafe Jerozolima, a jednocześnie na Muzeum i siedzibę Fundacji Rutki Laskier. To jest takie mini centrum kultury żydowskiej. My się nazywamy ,,Centrum Kultury Żydowskiej. Fundacja imienia Rutki Laskier”. Puszczamy również filmy, można posłuchać Faliszewskiego z przedwojennymi tangami. O to chodzi, żeby stworzyć atmosferę. Osoby, które przyjeżdżały z Niemiec, z Ameryki, z Izraela, mówią: ,, O tutaj jest jak u mojej babci”. No właśnie, bo każda ta babcia jest taka wspólna, dla Niemca, Żyda, Polaka, Ukraińca. I te przedmioty, które się tu znajdują, każdy widział je wcześniej, u tej przysłowiowej babci. I o to chodzi, żeby wzbudzać emocje i żeby połechtać trochę wspomnienia. Dlatego nawet jest szafeczka dla dzieci, tam też są jakieś stare żołnierzyki. Czyli aspekt też taki, wie pani, taki od serca. Przypomnij sobie, zobacz jak to wyglądało, jak wyglądało liczydło. Także nie tylko Żydzi tu są. Jest też ,,palenie surowo zabronione”- jakaś tablica z lat 60. i 70. Nie tylko Żydzi, ale też Będzin. Będzin miastem żydowskim był, ale jednak mieszkańcy polscy, mieszkańcy Będzina tu mieszkali i się to wzajemnie łączyło.


– Czy zdarzyły się takie sytuacje, że osoby, które znały to miejsce, przyszły i oddały np. meble?

– Coraz mniej takich przyjmuję, bo już ich nie mam gdzie ustawiać, ale zdarzały się, jasne. Więc wolę, jak ktoś przynosi dokument, nożyczki niż np. szafę. Przyjedzie zaraz tutaj szafa, która została znaleziona, z pozapisywanymi imionami żydowskiej rodziny Przyrowskich. Proszę mi wierzyć, że mam jeszcze co pokazać, ale niestety miejsca coraz mniej. A z drugiej strony, zależy mi, żeby tu było tak intymnie i aby było miejsce dla osób chętnych na koncerty.

Z jakiego przedmiotu jest Pan najbardziej zadowolony? Taka perełka, bliska Pana sercu.

– Tora z będzińskiej synagogi – ma wymiar ponadczasowy i nieokreślony w żadnych pieniądzach. Synagoga została spalona, a ja Torę mam. Co prawda nadpaloną, ale chcę ją pokazywać. Myślę, że to jeden z cenniejszych przedmiotów. A tak to, liczę sobie ile mam tutaj Żydków, z Marcela Marceau (Mangiela) się cieszę, bo był nauczycielem dla Michaela Jacksona, uczył go tych kroków do Billy Jean. On jest tam w trzynastce. Z kredensu Furstenbergów, z tych dwóch krzeseł z żydowskiej Fabryki Szmulewicza z Częstochowy. A i tak, skrzynka na gwoździe. Przyjechała ostatnio wnuczka i chciałem jej ją podarować. Płakała jak to widziała, to jest zacna rodzina Szajnów- przedwojenna fabryka gwoździ i metali. Ja ją kupiłem w Poznaniu i byłem zszokowany, że po tylu latach, zwykła drewniana skrzynka na gwoździe przetrwała – mogły ją zjeść robaki, mógł ją ktoś spalić. Ale przetrwała. Jest u nas w kafejce, jeszcze wnuczka przyjeżdża i szlocha i mówi ,,Boże, jak to cudownie”. Ale uznała, że jest jedyną osobą, która by to szanowała, a jeśli umrze, to być może zaginie. Więc wolała aby została tutaj. Cieszę się również z oryginalnych, przedwojennych znaczków będzińskich z klubu piłkarskiego, które mi przysłali z Izraela. Nie da się wyłonić jednego przedmiotu, z którego jestem zadowolony, natomiast symbolicznie i wartościowo to te, które wymieniłem. Ja jestem pasjonatem, który kupował wiele rzeczy, nawet nie wiadomo po co, potem miał tego masę. Ostatnio cieszyłem się z krymskiego samowaru, malowanego ręcznie. Jestem skorpionem – u mnie fascynacja jest, ale trwa krótko. Dotyczy to każdej dziedziny życia. A dzięki tej fascynacji, dość krótkiej, szukam kolejnych projektów. Tak, nudzą mnie niektóre projekty. Dzięki temu stale szukam czegoś nowego, jeździłem na wycieczki. I nagle nowy pomysł – wycieczki do Izraela! I tym żyję, zaraz organizuję grupę i jedziemy. I to było dla mnie nowe wyzwanie. Jak ktoś stoi w miejscu, to inaczej się cofa. A ja idę teraz do przodu. Znudziło mi się jeździć samemu do Izraela, a tak to będę miał wesołą grupę, a wieczorki przynajmniej będą zapoznawczo – taneczne. Staram się wyciągnąć z historii Żydów, nie Holokaust, tylko coś co pozwoli nam się bawić. Tu możesz próbować charosetu, bączkiem kręcić. Poznać kolorowy świat Żydów, bardzo bliski nam. Np. takie jajko jest uznawane we wszystkich religiach za symbol życia. I jak ktoś będzie jadł w domu to jajko, to już będzie mu miło i już będzie wiedział coś więcej o tym jajku.

– A jakie jest Pana ulubione święto Żydowskie?

– Znowu muszę o dwóch powiedzieć, myślę ze Chanuka jest ulubionym, dlatego, że jest świętem wesołym, mylnie mylonym z takim Bożym Narodzeniem. Natomiast świętem, które najbardziej celebruję, i przez które latam do Izraela jest Jom Ha Szoa. Ja wtedy czuję się dumny, składam wieniec w imieniu społeczności Będzina i oddaję honor pod napisem ,,Zagłębie”, a wszystkiemu towarzyszy podniosła atmosfera. Jest to dla mnie ważne święto. Jak była pandemia, bardzo ubolewałem, że nie mogę oddać hołdu pomordowanym mieszkańcom mojego miasta. Także tu poważnie, tu wesoło, bo Chanuka jest cudowna.

Cudowna jest nie tylko Chanuka, ale i sama Cafe Jerozolima. To obowiązkowy punkt na mapie do odwiedzenia, a może i odwiedzania. Sposób, z jaką pasją i sercem jest prowadzone to miejsce, jest niesamowity. A starodawne przedmioty pozwalają zagłębić się w ten piękny i może częściowo nieznany nam- żydowski świat. Polecam każdemu, kto jest ciekawy, bądź posiada żydowskie korzenie na odwiedzenie tego miejsca i zabraniu czarnego guziczka na szczęście 😉


Wyświetl większą mapę

zobacz więcej zdjęć

zobacz filmy z Będzina