Będzińskie podziemia

Zbigniew Markowski

HISTORYCZNA ZAGADKA

Spory o to, co miało mieścić się w tunelach wydrążonych w będzińskiej Górze Zamkowej trwały bardzo długo. Jedni upierali się, iż Niemcy pracowali tam nad tajną bronią w rodzaju pocisków rakietowych V-1 i V-2. Inna teoria mówiła o potężnych składach amunicyjnych, co sugerować miało specjalne wejście rozpraszające energię ewentualnego wybuchu. Dopiero gdy w katowickim Archiwum Państwowym znaleziono zestaw zdjęć z sierpnia 1944 roku dokumentujących odbiór robót zagadka wyjaśniła się: to po prostu schron przeciwlotniczy dla niemieckiej ludności miasta z możliwym wykorzystaniem również przez armię. Budowę nadzorowała partia nazistowska, wykorzystano niewolniczą pracę zarówno mieszkańców Będzina (w tym celu poszukiwano wykwalifikowanych górników), jak i więźniów obozu „Haaga” – zlokalizowanej w Łagiszy filii oświęcimskiej fabryki zagłady. Podczas prac zniszczono część żydowskiego cmentarza od strony dzisiejszej ulicy Podzamcze, roboty prowadzono nie tylko poprzez zwykłe kopanie, lecz również metodą strzałową – detonując materiały wybuchowe.

Prawdopodobnie wykorzystano część tuneli istniejących pod zamkiem jeszcze od czasów Kazimierza Wielkiego. Efektem kilkunastu miesięcy prac był zestaw tuneli o łącznej długości 750 metrów z czterema wejściami i różnicą poziomów między nimi wynoszącą 9 metrów. Wielkiej roli w wojnie będzińskie podziemia nie odegrały: bombowe lotnictwo radzieckie dużych operacji w rejonie tym nie prowadziło, amerykańskie samoloty startujące z Włoch koncentrowały się raczej na zakładach w Kędzierzynie, Czechowicach czy Blachowni. Historycy wspominają o kilku wyprawach lotników brytyjskich nad cele zlokalizowane w pobliskim Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej.


HISTORIA, ZOOLOGIA, GEOLOGIA, SZTUKA

Zanim w grudniu 2013 roku podziemny kompleks uroczyście otwarto dla zwiedzających, sześć lat trwały prace przygotowawcze: wykonywała je firma o profilu górniczo – wysokościowym. W efekcie turyści uzyskali dostęp do niemal pół kilometra tuneli, pozostała (północno – zachodnia) część – ze względu na dużą ilość szczelin – stanowi hibernakulum dla nietoperzy. Uznano, iż fruwające ssaki będą czuły się tu nad wyraz dobrze: w podziemiach panuje stała temperatura 9 stopni Celsjusza, wilgotność sięga 90%. Od ewentualnych siedzib zwierzęcych gości oddziela krata, przez którą można zajrzeć do hibernakulum. Wizyta w podziemiach to także okazja do lekcji geologii: zamek wzniesiono na dolomitowej skale ze środkowego triasu, tu i ówdzie zauważyć można żyłki kalcytu.

Jest i pokaz tektoniki: przez wzgórze przebiega tak zwany uskok będziński – w niektórych miejscach doszło do dwumetrowego nawet przesunięcia skał: widzimy to w czasie zwiedzania korytarzy. Licznie występują ukośne rysy, spotkały się z nimi ekipy pracujące nad udostępnieniem obiektu – konieczne było usunięcie zawału o długości dziewięciu metrów oraz okresowe przerywanie prac gdy na górze poruszały się ciężkie pojazdy. Znaczną część podziemia zagospodarowano na wystawy: poświęcone geologii, górnictwu, historii, przyrodzie, niektóre z nich mają wymiar artystyczny i nieźle prezentują się na surowych ścianach.


CEMENT I SIEKIERKA

Podczas prac przywracających używalność podziemiom znaleziono niewiele: na trasie widzimy jedynie stertę skamieniałych worków z cementem pochodzącą z 1944 roku. W ścianie widoczna jest zabetonowana siekierka – prawdopodobnie przypadkowo zalana zaprawą w czasie budowania schronu; widzimy również tajemniczy napis „SL 1944” pozostawiony na murze. Obiekt stanowi doskonałe uzupełnienie wizyty na zamku, jego otoczenie przygotowano bardzo estetycznie: w harmonijnej kolorystyce, z odpowiednim oświetleniem i wykorzystaniem roślinności. Zlokalizowane po zachodniej stronie wzgórza okolice wejścia to także niezłe miejsce na pogadankę geologiczną: w miejscu tym działał niegdyś kamieniołom. Dolomitowa skała dobrze widoczna jest na zboczu, w niektórych miejscach zabezpieczono ją siatką ochronną. Na zmęczonych czekają ławeczki, w centrum Będzina nietrudno znaleźć bar czy restaurację, blisko stąd do szlaków komunikacyjnych.

Aby dostać się do będzińskich podziemi należy umówić się telefonicznie – obiektem (podobnie jak zamkiem i Pałacem Mieroszewskich) zarządza miejscowe Muzeum. Za wizytę nie są pobierane żadne opłaty.

Budowa będzińskich podziemi mogła mieć bardzo silny podtekst polityczny: częściowo wskazuje na to patron budowy – NSDAP. Plany związane z miastem (które Niemcy nazwali Bendsburg) realizowane były już od początków września 1939 roku: eksterminowano ludność pochodzenia żydowskiego (wojnę przeżyło zaledwie kilkuset będzińskich Żydów) i przygotowywano się do przyjęcia niemieckich osadników, miało nawet powstać całe – dedykowane Adolfowi Hitlerowi zagłębie przemysłowe. Budowa schronu mogła być zaplanowana jako propagandowy przejaw troski o Niemców zamieszkujących ten teren. Zwłaszcza, że – choć prace trwały niemal do samego wkroczenia Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku – przedsięwzięcie prowadzono z wątpliwym zaangażowaniem. 15 metrów wzgórza stanowiło co prawda jakąś osłonę, jednak korytarze wyłożono tylko betonem. Stal potrzebna była przemysłowi zbrojeniowemu, co nie zmienia faktu, iż ucierpiała na tym jakość wykonania. Elementy stalowe widoczne w korytarzach są współczesne – założono je dla bezpieczeństwa zwiedzających. Schrony przeciwlotnicze drążone w zboczach wzniesień nie są – w realiach drugiej wojny światowej – niczym szczególnym. Podobny do będzińskiego obiekt znajdował się – na przykład – w Kamiennej Górze na Dolnym Śląsku. Po wojnie dzieje będzińskich podziemi poszły w zapomnienie; ze wspomnień datowanych na lata pięćdziesiąte wynika, iż w tajemnicze otwory zapuszczali się ze świecami żądni przygód nastolatkowie.


Wyświetl większą mapę

zobacz więcej zdjęć

zobacz filmy z Będzina