Muzeum Produkcji Zapałek – Częstochowa

Zbigniew Markowski

KRÓTKI FILM O OGNIU

Film trwa zaledwie 180 sekund – wpierw widzimy strażaków sprawnie wdrapujących się po drabinie, później zamieszanie towarzyszące pożarowi. Później w kadrze pojawia się wypalony już dach fabrycznego budynku, na koniec przemyka urzędnik doglądający całej akcji. Napisy początkowe – w języku polskim i rosyjskim mówią, iż wydarzenie filmowano 16 czerwca 1913 roku. Autorami filmu – jednego z pierwszych zapisów dokumentalnych w historii Polski – „Pożar zapałczarni” są bracia Władysław i Antoni Krzemińscy. Zdjęcia wykonano podobno kamerą zakupioną bezpośrednio od braci Lumiere. Krzemińscy w Częstochowie początków XX wieku prowadzili kino – ich kinematografy pracowały także w Łodzi, Włocławku i Radomiu. Kręcone własnoręcznie filmiki emitowali przed seansami – jako swoistą kronikę filmową.

Choć Krzemińscy przeszli do historii polskiego kina z bardzo wielu powodów (także dlatego, że z kamerą przemierzyli całą niemal Rosję nagrywając pionierskie kadry), ich sława wiązana jest przede wszystkim z filmem nakręconym w Częstochowie. Dziś miejsce, w którym paliła się zapałczarnia możemy odwiedzić – możemy tam też w całości obejrzeć filmik sprzed ponad stu lat. Pożar w realiach dawnego zakładu produkującego zapałki nie był zresztą niczym szczególnym – wypadki takie wpisane były w ryzyko ludzi fabrykujących ogień – ostatni z dużych pożarów miał tu miejsce w 2008 roku.


HISTORIA TECHNOLOGICZNA

O pożarach i nie tylko chętnie opowie zespół doświadczonych przewodników Muzeum Produkcji Zapałek, do niedawna pracujących zresztą przy produkcji zapalającego wyrobu. Większość opowieści odbywa się przy historycznych maszynach, które zainstalowano tutaj bezpośrednio po kolejnym wielkim pożarze w 1930 roku. Urządzenia firmy Durlach sprawne są do dziś. Ponieważ na większości maszyn wciąż znajduje się surowiec możemy zobaczyć kolejne etapy tworzenia zapałki: powstawanie wyrzynek, łuszczenie ich, cięcie drewnianej taśmy na patyczki, impregnowanie patyczków, suszenie ich, polerowanie, sortowanie, formowanie łebków w masie zapałczanej, wreszcie – suszenie i napełnianie zapałkami pudełek. Sama fabryka pracę zaczęła w 1882 roku i była pierwszym tego typu zakładem na ziemiach polskich. Założycielami firmy byli Karol von Gehling i Julian Huch.

Na oczach gości produkt z drewnianego surowca staje się pełnowartościowym towarem handlowym. Przy okazji wychodzi na jaw, że banalna wydawać by się mogło zapałka to całkiem solidnie przetworzony obiekt zaś niemieckie maszyny robią ogromne wrażenie na specjalistach – inżynierach. Wpis w księdze pamiątkowej Muzeum dokonany przez wykładowców Politechniki Warszawskiej świadczy o tym dobitnie. Na fabrycznych halach, podobnie jak przy wejściu do zakładu prezentowane są prace artystów: fotogramy i grafiki.


MAGIA ZAPAŁKI

Jeszcze więcej sztuki znajdziemy w głównej sali wystawowej – prezentowana jest tam wystawa prac warszawskiego malarza, grafika i rzeźbiarza – Anatola Karonia. Artysta z jednej zapałki potrafi stworzyć niesamowitą rzeźbę – w jego dokonaniach jest Martin Heidegger z zapałki dźwigający pustkę, tańczący Elvis Presley, baletnica z „Jeziora Łabędziego”, chatkę Baby Jagi i setki innych, niepowtarzalnych, mikroskopijnych dzieł. Sala ekspozycyjna pokazuje zresztą jak blisko przemysłowi zapałczanemu do sztuki – mamy więc wystawę pudełek z ostatnich osiemdziesięciu lat, prace koncepcyjne wykonane z zapałek, fotogramy i grafiki. Tuż obok, w sklepiku kupić można pamiątki – zapałki z serii Black Cat, zapałki kominkowe, reklamowe i sztormowe, które fabryka produkowała aż do 2010 roku. Samo Muzeum Produkcji Zapałek powstało w roku 2002 i jest jedyną tego rodzaju placówką w kraju.

Zwiedzanie muzeum przy ulicy Ogrodowej trwa około godziny, pamiętać należy, iż stara fabryka nie jest przystosowana do przyjmowania gości niepełnosprawnych. Cały budynek jest w dość niekorzystnym stanie technicznym, choć bez wątpienia ma w sobie mnóstwo industrialnego klimatu. To idealne miejsce na szkolną wycieczkę oraz wymarzony obiekt miłośników dawnej techniki.

Zapałki towarzyszą człowiekowi od głębokiej prehistorii – czymże innym niż wykorzystaniem pierwotnej zapałki jest rozpalanie ognia przy pomocy poruszanego szybko drewienka na podkładzie z kory? W pewnym sensie nawet hubka i krzesiwo to odmiana zapałek, bo przecież suszone grzyby huby poddawano obróbce chemicznej poprzez zamoczenie w saletrze. Tak przygotowany proszek mógł już służyć rozpalaniu ognia. Pierwsze zapałki w dzisiejszym rozumieniu wynaleźli Chińczycy około roku 570 (niektóre źródła podają rok 508) powlekając sosnowe patyki siarką. W Europie na podobny wynalazek trzeba było czekać aż do 1805 roku kiedy to francuski chemik Jean Chancel (asystent profesora Louisa Jacquesa Thénarda) wpadł na pomysł zapałek rozpalanych przez zamoczenie. Przygotowany chemicznie patyczek należało zanurzyć w kwasie siarkowym, co powodowało zapalenie się drewienka. Brytyjczyk John Walker (z zawodu aptekarz) poszedł inną drogą – jego patyczki zakończone mieszanką krochmalu, chloranu potasu i siarczku antymonu zapalały się od potarcia o papier ścierny. Niewygodne patyczki Walkera z 1826 roku próbowano zastąpić konstrukcją z użyciem białego fosforu – zapałki takie nazywano Lucyferami. Dopiero od 1855 roku, gdy swoją koncepcję ogłosił Szwed John Edvard Lundström możemy mówić o zapałkach bezpiecznych – zwanych szwedzkimi: na bazie czerwonego fosforu.


Wyświetl większą mapę

zobacz więcej zdjęć

zobacz filmy z Częstochowy