Zbigniew Markowski
UMOCNIENIA NA POKAZ
Dla Europy okres między pierwszą a drugą wojną światową był czasem budowania umocnień. Doświadczenia pierwszej z wojen sprawiły, iż panowało powszechne przekonanie o konieczności osłonięcia żołnierzy tonami betonu oraz stali. Francuzi czy Belgowie wybrali drogę budowy obiektów dużych, często wielopoziomowych, połączonych podziemnymi przejściami (sztandarowym przykładem jest słynna Linia Maginota). Niemcy wybrali inną drogę – wznosili obiekty umocnienia niewielkie, jednak oparte na ujednoliconych projektach, dzięki czemu można było budować je szybciej, taniej i w oparciu o standardowe elementy. Tak powstał projekt Regelbau: siedem serii przeróżnych obiektów militarnych, w ramach których zaprojektowano łącznie 250 typów schronów bojowych. Każdy typ miał inne przeznaczenie, dla przykładu: Regelbau 638 był niewielkim szpitalem polowym.
Projekt realizowano już od 1933 roku a jego efekty do dziś widać na całym kontynencie. Obiekt zbrosławicki to część umocnień zwanych Pozycją Górnośląską, która do dziś dla historyków stanowi zagadkę. Pozycję budować zaczęto dopiero w 1939 roku, kiedy plan napaści na Polskę był już gotowy; uważa się więc, iż ciągnąca się od Miedar aż po Pilchowice linia 26 fortyfikacji miała cel propagandowy i służyła poparciu tezy o polskim zagrożeniu. Teorię tę potwierdza fakt, iż w większości przypadków umocnień tych nigdy nie dokończono, nie otrzymały one pancernych wież ani stosownego wyposażenia, choć prawdopodobnie przed wrześniem 1939 roku były one obsadzone przez wojsko. Z drugiej strony, analizujący położenie linii miłośnicy fortyfikacji zauważyli, że w wielu miejscach usytuowanie umocnień zbieżne jest z liniami kolejowymi, być może więc Niemcy faktycznie obawiali się rajdów polskich pociągów pancernych.
PUNKT ZBROSŁAWICE
W rejonie Zbrosławic Pozycja Górnośląska liczyła aż 9 obiektów, z których aż trzy stanowił schron dla armaty przeciwpancernej oznaczony symbolem Regelbau 116a. Obiekt udostępniony dziś zwiedzającym to właśnie typ 116a – dziesięć pomieszczeń przeznaczonych dla dwunastu żołnierzy chroni od góry żelbetowy strop grubości dwóch metrów. Na ruchomej podstawie miała tu zostać zamontowana armata przeciwpancerna o kalibrze 37 milimetrów. Główna broń schronu (PAK 35/36) jeszcze pod koniec lat trzydziestych uchodziła za najnowocześniejszą armatę przeciwpancerną świata; szybki postęp technologiczny w konstruowaniu czołgów sprawił jednak, iż lata czterdzieste przesądziły o jej zmierzchu. Żołnierze nazywali ją nawet kołatką, bo do wnętrza radzieckiego T-34 przy pomocy tego działa można było co najwyżej zastukać.
PAK 35/36 do schronu jednak nigdy nie została przywieziona, nie wybetonowano nawet jej podstawy. Zamontowano natomiast liczne płyty pancerne, które stanowią istotną historyczną ciekawostkę – pochodzą z czechosłowackich fabryk zbrojeniowych, które Niemcy – podobnie jak pancerne kopuły – po zajęciu Czechosłowacji włączyli do swojego programu zbrojeniowego. W centralnej części Regelbau 116a znajduje się niewielkie pomieszczenie dowódcy, tuż obok głównej izby załogi, gdzie obsada schronu miała swoje prycze. Obiekt był izolowany przed bronią chemiczną i posiadał instalację filtrującą powietrze.
WŁASNOŚĆ PRYWATNA
Właścicielem zbrosławickiego schronu bojowego jest pan Waldemar Sykosz – w środowisku miłośników militariów nazywany Majorem, konsultant w sprawach historycznej wojskowości, autor specjalistycznych książek i artykułów, działacz Stowarzyszenia Na Rzecz Zabytków Fortyfikacji „Pro Fortalicium”, przedsiębiorca budowlany, postać nietuzinkowa. Widziano go – między innymi – na otwarciu zlikwidowanego już katowickiego Muzeum Hansa Klossa. Miłośnicy Janka z Abwehry znajdą zresztą w zbrosławickim schronie prawdziwy rarytas: oryginalny mundur, jeden z czterech, w których Stanisław Mikulski odtwarzał postać polskiego Bonda okresu II wojny światowej. Nałożony na manekina uniform znajduje się w izbie dowódcy. Pamiątek z czasu eksploatacji bunkra jest tu zresztą bez liku – od magazynu żywności, poprzez ręczne granaty i panzerfausty i zdobycznego stena (w którą to broń wyposażano czasem oddziały Freikorpsu) aż po przedmioty użytkowe dnia codziennego: książki, gazety, prywatne drobiazgi.
Wszystko to zebrał i udostępnił pan Sykosz za sprawą swojej energii, pasji i – nie oszukujmy się – sporych nakładów finansowych. Schron uroczyście udostępnił zwiedzającym 4 lipca 2009 roku. Przez jakiś czas działał tu „Pub u Majora”, jednak z pomysłu tego właściciel zrezygnował. Udało się jednak przedstawić nieco inną ofertę: kilkanaście metrów za schronem, w miejscu gdzie Niemcy oczyszczając prawdopodobnie przedpole obiektu wyburzyli stary spichlerz, odkryto renesansowe podziemia. Po doprowadzeniu ich do pierwotnego stanu Waldemar Sykosz oferuje je do wynajmu na okolicznościowe imprezy. Aby zwiedzić Regelbau 116a w Zbrosławicach lub w piwnicach spichlerza zorganizować imprezę, należy skontaktować się wpierw z właścicielem – numer telefonu: 516 037 775.
Obiekt w Zbrosławicach jest typowym przykładem niemieckiej strategii dotyczącej fortyfikacji i swoistą odpowiedzią na konstrukcje polskiego Obszaru Warownego Śląsk. Konsekwencje programu Regelbaum – i nie tylko tej operacji – na Górnym Śląsku widać do dziś. Fakt posiadania przez Waldemara Sykosza prywatnego bunkra nie jest w gruncie rzeczy niczym dziwnym, kilkanaście kilometrów dalej mieszka wszak weterynarz, który dom postawił na wielokondygnacyjnej budowli z lat pięćdziesiątych, gdzie (za kilkoma śluzami powietrznymi) mieściło się do chronione przeciwatomowo dowództwo. Na polach aż roi się od charakterystycznych kochbunkrów, umocnienia w Rudzie Śląskiej, Bytomiu, Rybniku, Gliwicach czy Zabrzu widoczne są w wielu miejscach. Tylko niektóre z tych fortyfikacji zostaną ocalone od zapomnienia: zdecydowana większość – w pierwszych latach po wojnie zamieniona ma magazyny amunicyjne (także składy materiałów wybuchowych na potrzeby kopalń) – zostały później wypełnione ziemią i gruzem, by nie stanowiły zagrożenia dla domorosłych badaczy. Największe spustoszenie w wyposażeniu bunkrów poczynili jednak złomiarze. Na jednym z forów poświęconych militariom anonimowy dyskutant stwierdził nawet, iż Polska nie powinna obawiać się żadnego konfliktu zbrojnego. Kraj nasz bowiem dysponuje niezwykle doświadczoną kadrą zbieraczy metalu, którzy w błyskawicznym czasie, niepostrzeżenie i niespodziewanie potrafią rozebrać każde wojskowe umocnienia.
Wyświetl większą mapę